Rozdział II
Artur czuł, że coś otula jego ciało. Było bardzo zimne, a zarazem ciepłe. To było błogie uczucie. Nawet nie zauważył, że zasnął.
* 1000 i pół lat później*
Artur utworzył powoli powieki. Na ile przysnął? Parę minut? Godzin? Chłopak obkręcił dookoła głową, przyczym wszystkie kości w tej okolicy mu strzelały. Gdy zrobił krok, poczuł, jak coś mu strzela. Słońce bezlitośnie raziło go w oczy.
-Au! - syknął chłopak i osłonił oczy ręką.
Rozejrzał się dookoła i z wrazżenia zaniemówił. Wszystkie budynki były srebne, jakby pokryte lustrami.
Artur przyjżał się nim. Pancernymi lustrami. Budynki były wielkie, na pewno osiągały więcej niż 100 metrów. Na większości czubków budynków, była '' kopóła''. Okrągła. Wieżowce były krzywę i wyglądały, jakby zaraz miały się przewrócić. U ich stóp były mniejsze kapsóły - zapewne to jakieś bary, małe budynki, dla tych, którzy mieli lęk wysokości. Na wysokości kapsół wieżowca, latały somochody. Nie miały kół - na ich miejscu były... Było coś, co przypominało koło, poduszkę z folii aluminiowej. Była ich niezliczona ilość. Latały przed siebie, obok. Zupełnie tak, jakby jeździły po niewidzialnej drodzę. Byli też ludzie. Byli przed automatami i krzyczeli coś do nich. Byli strasznie grubi i poruszali się na latających łóżkach. Spod kołdry pojawiła się Coca-Cola i chipsy. Artur zemdlał.
* Dwie godziny później *
W ciemnym, stalowym pomieszczeniu było słychać zdenerwowane szepty. Topot kopyt i butów przepełniało sale.
'Kiedy się obudzi?''
'' Czemu ma normalne ubrania?'''
'' Dlaczego jest taki chudy?''
- Cicho pądźcie! - krzyknęła Sensivity, która jako jedyna nie była zainteresowana chłopakiem. - Budzi się.
Grupka paru osób szybko zebrało się nad pół-przytomnym ciałem Artura. Jego powieki z ociąganiem, się otwierały. Gdy wkońcu się otworzyły, Artur natychmiast je zmknął.
- Co jest? - zdziwiła się Emili i dała mu z liścia.
- Au.. - Artur dotknął swojego czerwonego policzka. - Dlaczego to zrobiłaś?... - weschnął.
Chłopak leniwie podniusł się z ziemii. Gdy wzrok przyzwyczaił się już do swiatła, spojrzał na tych, którzy nad nim szepczeli. Przyjrzał się, a następnie wrzasnął na całe gardło.
- Aaaa! Pomocy! Potwory, potwory mnie dorwały!!! - biegał w kółko, wymachując rękami.
Następnie z całej siły walił w pancerne ściany. Oderwał od nich ręcę i chuchnął na nie, ponieważ były bardzo opuchnięte. Emili weschnęła ciężko i paroma krokami dobiegła do Artura i powaliła go na ziemię. Dała jego ręcę do tyłu. Strasznie się wiercił, lecz wkońcu się poddał. Chłopak oddychał ciężko.
- Jesteś laską... Powaliłaś mnie.... - pokręcił głową. Pot mu spływał z czoła. - Kotołak, Faun, dziwni, mam nadzieje, ludzie... To sen, tak? Jestem w jakimś programie fabularnym? Gdzie ukryta kamera?...
Emili po raz drugi tego dnia przywaliła mu z liścia.
- Nie jesteś w żadnym programie, gościu! Nie udawaj głupiego, i mów kim jesteś i co tu robisz.śmierdzisz obco. Jesteśmy w stanie zastosować każdą z metot. - odezwał się Faun.
Jak dla potwierdzenia tych słów, Emili zacisnęła uścisk.
- To wariaciiiii!!! Pomocy!!! - Artur wrzasnął na całe gardło.
Grupka osób spojrzała na niego ciążko i weschnęła.
- Hahahah, nardzo śmieszne... - odezwał się nagle chłopak z tyłu. - Sam nie jesteś zbytnio... Normalny.
W tym momęcie, Arturowi opadłyby ręce, gdyby Emili ich nie zaciskała.
- Zanierzcie mnje stąd, please... Ten, kto to ogląda, musi mieć świetny ubaw. Zabierzcie mnie stąd, zabierzfie!!!
Emili wzięła zamach ręką. Sen z niecierpliwością się temu przyglądała.
- Stop! - podeszła do chłopaka. - Pn zaraz zemdleje. Myśle, że ma informacje, które mogą się nam przydać.
C.D.N.
Przepraszam za długość. Brak czasu, ale Rozdział drugii jest. Proszę o pisanie komentarzy, chcę wiedzieć co i jak ;3