środa, 12 lutego 2014

Krótkie Ogłoszenie Parafialne ;3

Napisałam, że nie będę wchodzić na bloga,
Co nie znaczy, że nie macie tu zaglądać. Proszę o wchodzenie tu, chociaż o zaglądanie, bo Rozdział II jest już prawie ukończony, i obiecuje wam, że będzie ciekawy. 
~ Camille

wtorek, 11 lutego 2014

Ogłoszenie Parafialne

Mam Dwa Ogłoszenia Parafialne,
Po pierwsze bardzo zaskoczyła mnie liczba wyświetleń na blogu. Rozdziałów nie będę pisać codziennie. Na pierwszy Rozdział poświęciłam dwa dni. Na drugi poświęce o wiele dłużej, szczególnie, że w piątek wyjeżdżam i nie będzie mnie do 23 lutego. Mam nadzieje, że będziecie tu jeszcze zaglądać, bo fabuła bloga potem się rozkręca. 
Po drugie,
Dwa ogłoszenia zmieściły się w Pierwszym Punkcie, więc ten punkt nie istnieje. Zignoruj go.
Pozdrawiam, 
~ Camille

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział l

Artur stoi przed brązowymi drzwiami domu. Swojego domu. Lekko trzęsącą się ręką postanawia zapukać.
Otworzył mu mężczyzna ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Był zadbany i chudy. Miał czarny krawat na sobie i niebieską kamizelkę. Miótł wzrokiem swojego syna - Artura. Przechylił głowę i uśmiech natychmiast znikł z jego twarzy. 
- Czego? - zapytał się z dezaprowatą. 
Artur poprawią czapkę w kształcie pizzy.
- Możesz mi wytłumaczyć, co mam zrobić z tą ciężarówką, proszę? - spytał 16-letni chłopak, starannie dobierając słowa. '' Nie mam prawa jazdy, kołku.'' - przeszło mu przez myśl.
Adymestystynes weschnął. Poprawił swoją kamizelkę, wziął wdech i zamknął z trzaskiem drzwi. Artur przestraszył się tylko przez chwilę. Po co mu to? Może zginąć, ok. Może przeżyć, ok. Wszystko mu już jedno, od kiedy stracił matkę. Pamięta to, jakby to było wczoraj. Bo to BYŁO wczoraj. W tym dniu miał się z nią wyprowadzić od ojca. Czekali cierpliwie na pociąg. Wiatr czule czesał im włosy. Niestety, Angelina stała za blisko torów. Postawiła krok, zawachała się i spadła. Artur chciał skoczyć za  nią, uratować swoją matkę.
Ale Angelina nie zgodziła się na to. Ciągle myśli, że to on jest winny jej śmierci. Szybko potrząsł głową, aby odgonić myśli o matce. Weschnął ciężko i zaczął zbliżać się do najbliższego domu sąsiadów. Nie chciał, aby pomiatano nim jak ścierką, jednak w jednej chwili wszystko straciło sens. Artur po raz drugi weschnął ciężko.
Na sobie miał wściekle różową bluzkę i czapkę z kawałkiem sztucznej pizzy. Lekko, trochę z wachaniem zapukał w śnieżnobiałe drzwi. Otworzyła mu szybko kobieta z brzuszkiem. Na oko po czterdziesce. 
- Czy chciałaby pani kupić pi... - zaczął Artur z wyraźnym znudzeniem.
Nie mógł skończyć, ponieważ kobieta tak szybko jak otworzyła mu drzwi, tak szybko zamknęła mu je przed nosem. Niewzruszony chłopak, miótł powoli do innych drzwi. Był już w połowie drogi, gdy nagle się zatrzymał.
Usłyszał cichą muzykę. Wyraźnie były to dźwięki gitary. Muzyka była cicha, powolna i powtarzała się.
Artur zmrużył oczy. Mgła rozprzestrzeniała się z dóżą prędkością. Było mu zimno -była zima, a on miał tylko krótki rękawek na sobie i żółte jeansy. Po długich poszukiwaniach, znalazł źródło muzyki. Zauważył wysokiego i wychudzonego mężczyznę. Obok siebie miał dwa kubki z napisem '' Pomocy. Zbieram na hlep''. Najwyraźniej nie uczono go pisać i czytać. Miał wielki, brązowy kapelusz i poszarpane ubrania. Gdy Artur mu się dłużej przyglądał, zauważył małego psa nieznajomej rasy. Był takiego samego koloru co ubrania swojego pana i spojrzał na niego smutnym wzrokiem. Nawet najtwardszemu człowiekowi zmiękłoby serce. Tak samo w tym momęcie miał Artur. Szybko przeczesywał kieszenie. Znalazł tam 50 groszy. To były jego oszczędności. Włożył delikatnie monetę do jednego z pustych kubków. Pierwszy raz poczuł ciepło w sercu. Poczuł, że ma dobry uczynek, że zrobił coś wielkiego. Obok niego przeszła starószka z laską. Miała na sobie ciemne okólary, mimo, że był już wieczór, a słońce przygrzewało lekko. Zgrabnie jak na staruszkę włożyła laskę do kubka i zabrała go ze sobą. Ciepło w serce natychmiast zniknęło. Znowu przybrał kamienny i obojętny wyraz twarzy. Spojrzał na budynek, do którego właśnie miał iść. Spojrzał na ogromny, biały budynek. W jego przezroczystych oknach było widać pracowników, który otwierali z hukiem szampana. 
'' To naukowcy - pomyślał Artur - pewnie odkryli przebój ludzkości.''
I nie mylił się. Z wyraźnią nudą i niechęcią chłopak zapukał w wielkie, białe drzwi. Otworzył mu mężczyzna z lekkim brzuszkiem, ulizanymi, tłustymi włosami i z satysfakcją na twarzy. Jego twarz zdobił promienny uśmiech.
- Pizze sprzedaje. Chce pan?... - Artur ziewnął.
- Chętnie! - ucieszył się naukowiec. 
Artur spojrzał na połyskującą plakietkę przypiętą do białej koszuli. Na niej tłustym drukiem było napisane ''Barnabel''. Co za dziwnę imię.
- Płacisz pan 50 złotych plus dojazd - wymamrotał chłopak. Barnabel bez słowa pokiwał głową. 
- Gotowa za - Artur spojrzał na zegarek - 15 minut. 
Barnabel powtórzył swój gest i powoli zamknął drzwi. Chłopak usłyszał jeszcze okrzyki radości za drzwiami.
Artur poszedł do ciężarówki i wziął zimną pizze. Położył ją na wielki, biały (kiedyś) talerz i po raz kolejny poszedł do drzwi. Z lekkim wachaniem, nacisnął klamkę, jednak w środku nikogo nie było. Chłopak odruchowo podniusł brew i wszedł do środka. Wszystko było tam białe. Białe ściany, sufit podłoga, schody, sekretne pomieszczenie... Sekretne pomieszczenie?! ''No nie no, mało to orginalne. Na białych drzwiach piszę '' Sekretne Pomieszczenie''. Szyt głupoty, albo niemądrości'' - pomyślał Artur. -'' Może tam są Ci naukowscy?''
Zdecydowanie nacisnął klamkę. W tej samej sekundzie wylał się na niego płyn. Nie tylko na niego, ale też na całe labo. On i laboratorium stali się niewidzialni i zamrożeni na...
Tysiąc i pół lat.
Ciąg dalszy nastąpi...

Chat

Witajcie kochani,
Zapraszam wszyszstkich na chat bloga, który znajduje się na samym końcu. Nawet zapraszam tych, których będę chciała zbanować. Chat nie ma zasad, można przeklinać (ale z umiarem, please).Także zejdździe w dół i pogadajcie ze mną. Ten blog będzie za niedługo miał 1 rozdział. Zapraszam i mam ndzieje, że nie będziecie się nudzić ;3
~ Camille